Relacja z pobytu stypendialnego Programu Erasmus+
Natalia Łabys, Filologia angielska, II rok
Studia Erasmus+ w La Coruña, Hiszpania
Chciałabym opowiedzieć wam o mojej przygodzie z Erasmusem. Wyjazd zagraniczny i cały Program Erasmus+ nie były dla mnie obce, ponieważ od ukończenia gimnazjum myślałam o tego typu wyjazdu. Niemniej jednak największą motywację dostałam, gdy po ukończeniu szkoły średniej odwiedziłam moją znajomą w Santander w Hiszpanii. Brała ona udział w programie Erasmus i przez tydzień mogłam obserwować, jak dokładnie taka wymiana wygląda. Byłam pod wrażeniem! Od tamtego czasu wiedziałam, że muszę zebrać się na odwagę i też wyjechać w ramach Erasmusa. Na drugim roku moich studiów znajoma Viktoriia zachęcała mnie do udziału w Programie Erasmus+ razem z nią. Początkowo byłam na nie, ponieważ obostrzenia związane z pandemią ograniczyłyby mi wszelką radość poznawania innego kraju. Ostatecznie dwa tygodnie przed końcem terminu składania wniosków, zmieniłam zdanie i wypełniłam dokumenty rekrutacyjne. Także wszystko zawdzięczam Viktorii, która doprowadziła do tego, że w końcu wyjechałam.
Wraz z Viktoriią wybrałyśmy uczelnię partnerską w A Coruña w Hiszpanii, ponieważ naszym celem było poszerzenie znajomości języka hiszpańskiego oraz zwiedzanie pięknego regionu Galicji. Nasza przygoda z Erasmusem jednak nie zaczęła się kolorowo. Początkowo anulowano nam lot i musiałyśmy przebukować daty wylotu do Hiszpanii, dodatkowo stres związany z testami na COVID-19 i ta niespodziewana ewakuacja stacji PKP o 6 nad ranem! Mogę śmiało dziś powiedzieć, że była to pełna wrażeń wyprawa do naszej pięknej A Coruñi.
Niestety sytuacja pandemiczna zmusiła władze uniwersytetu do wprowadzenia pierwszych trzech tygodni nauki w formie zdalnej. Do tego używaliśmy platformy Teams oraz Moodle, która była dla mnie czymś nowym. Wielkim zaskoczeniem dla mnie było, gdy na jednym z zajęć online wyświetliło się aż 180 studentów. W ciągu tych pierwszych dni nauki zdalnej była nieco pogubiona i nie wiedziałam jeszcze „co się z czym je”. Wszystko było inne niż w naszej uczelni PWSZ w Nysie. Niemiej jednak, wykładowcy byli bardzo wyrozumiali i pomagali studentom Erasmusa. Co więcej, na każdych zajęciach dawali nam nadzieję, że wrócimy do normalnej nauki już wkrótce.
Nastał ten pierwszy wyczekiwany dzień zajęć typu „face to face” na UDC (University of Coruña). Pamiętam ten dzień, jak dziś, wielka aula, która mieści ponad 300 osób, duży monitor i MY zagubione dwie studentki Erasmusa z Polski, nie wiedzące co mamy robić. Na każdej z ławek była naklejka z rezerwacją miejsca do końca semestru, należało wpisać swoje ID, grupę oraz specjalizację i ”boom” miejsce zaklepane do końca semestru ?.
Nie mogłam lepiej trafić, jeśli chodzi o uczelnię całościowo, sposobu nauki oraz podejścia wykładowców względem studentów. Moi wykładowcy zawsze służyli pomocą, nawet w weekendy, po godzinach — gdy nie rozumiałam czegoś albo potrzebowałam opinii. W UDC uczęszczałam na cztery zajęcia, które prowadziło co najmniej dwóch bądź trzech wykładowców. Mogę śmiało powiedzieć, że uczyło mnie trzech „native speakerów” oraz pięciu hiszpańskich wykładowców. Każdy z nich był zaciekawiony Polską i naszym językiem. Zaskoczyło mnie również, jak studenci zwracali się do wykładowców czasami po imieniu, na luzie bez żadnej presji i tak samo robili wykładowcy. Zawsze w sali panowała relaksująca atmosfera. Prawdą jest oczywiście też to, że miałam dużo nauki. Były dni, gdy siedziałam po 10 godzin dziennie nad zrobieniem corpusu na gramatykę opisową z Emmą albo przeczytanie książek na zajęcia z profesorem Davidem. Niemniej jednak, wiedza, którą zdobyłam dzięki nim, przyda mi się w przyszłości. Dodatkowo w UDC obowiązywały inne zasady oceniania oraz sposób nauki, dlatego na początku byłam bardzo pogubiona i szukałam pomocy u naszych hiszpańskich znajomych z grupy. Byłam pod wrażeniem jak bardzo są pomocni i otwarci Hiszpanie, nigdy mnie nie zawiedli.
Miałam to szczęście, że uczelnia w Hiszpanii zaoferowała mi darmowe kursy języka hiszpańskiego, które odbywały się dwa razy w tygodniu. Ten kurs przybliżył mi wiedzę na temat Hiszpanii, poszerzył mój światopogląd i podniósł poziom języka hiszpańskiego oraz obdarzył mnie kręgiem świetnych znajomych. Cały kurs trwał około 4 miesiące i pod koniec przystąpiliśmy do egzaminu, który wskazał nasz poziom językowy.
Pomimo szalejącej pandemii, moja przygoda z Erasmusem nie mogła być lepsza! Mimo początkowych obaw, co do spełnienia w pełni swojego wyjazdu na Erasmusa, mogę śmiało powiedzieć, że doświadczyłam wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Był to piękny czas, w którym poznałam tak wielu wspaniałych ludzi z całego świata. Dzięki nim dowiedziałam się wiele faktów o ich ojczyznach, nauczyłam się kilku zwrotów w innych językach oraz pokosztowałam ich kuchni. Największą radość dał mi czas spędzony z nimi w Wielkanoc, ponieważ wraz z grupą ponad 20 studentów Erasmusa urządziliśmy międzynarodową kolację, na której każdy przedstawiciel danego kraju gotował coś od siebie.
Jeśli chodzi o podróże, to nawet pandemia nie popsuła mi założonych planów. Co prawda, gdy przyjechałam do A Coruña, początkowo panowały ograniczenia w przemieszczaniu się oraz godzina policyjna. Ostatecznie, pod koniec marca wszystko pomału wróciło do normy i mogłam małymi kroczkami rozpocząć zaplanowane podróże. Wraz z moją paczką znajomych zaczęliśmy od zwiedzania autobusem pobliskich miejscowości. Później nastał czas na większe podróże jak do Vigo czy Santiago de Compostela. Niestety, w Hiszpanii nie ma takich zniżek jak w Polsce dla studenta, dlatego były to dość kosztowne wyprawy, ale za to bardzo interesujące. W maju otworzono w końcu granicę z Portugalią i wykorzystałam tę okazję na zwiedzanie tego pięknego kraju. Nie mogę również zapomnieć o wycieczkach organizowanych przez uniwersyteckie ESN. Zabrali nas oni do przepięknego miejsca, jakim jest Playa de las Catedrales czy The Sil Canyon oraz do winiarni na testowanie wina. Dodatkowo w czasie trwania całego Erasmus były organizowane tak zwane Tapas Night gdzie zamawiając piwo, dostawaliśmy darmowe jedzenie oraz wydarzenia, gdzie wszyscy uczestnicy Erasmusa mogli się integrować poprzez udział w różnego rodzaju grach i imprezach: Treasure Hunt czy Gymkhan.
Samo w sobie miasto A Coruña jest przepełnione historią oraz malowniczymi miejscami. Z jednej strony wznosi się góra San Pedro, gdzie po wspinaczce można podziwiać piękne widoki Atlantyku oraz można zwiedzić fort, obejrzeć stare mury obronne i armaty, czy poczytać na temat obrony miasta podczas wojny światowej. Z drugiej strony wieża Herkules, która jest rzymską latarnią morską z antycznego Brigantium, pochodząca z II wieku n.e. W każdy poniedziałek można wejść i podziwiać tę budowlę za darmo. Stare miasto także zapiera dech w piersiach, ciasne i klimatyczne uliczki nadają całemu miejscu historyczny klimat. Ponadto, w A Coruña, studenci UDC, mają możliwość wejść do Planetarium oraz Oceanarium za darmo po okazaniu legitymacji studenckiej.
Osobiście jestem bardzo aktywną osobą i dlatego miasto A Coruña było idealne dla mnie. Wszędzie dookoła ścieżki dla biegających i rowerzystów czy możliwość wspinaczki górskich. Dodatkowo ESN organizował lekcje surfingu z trenerem za jedynie 15 euro, więc w tym mieście każdy znajdzie cos dla siebie i nie ma opcji na nudę. Pływanie w oceanie pod koniec mojego pobytu i mieszkanie tylko 10 min spacerkiem od oceanu to było spełnienie moich marzeń.
Jeśli chodzi o jedzenie, to mój żołądek zawsze będzie tęsknić za Empanadas z tuńczykiem ze sklepu Gadis czy krokietami wypełnionymi serem. Jednego wieczoru, nasze Hiszpańskie koleżanki zorganizowały kolację hiszpańską, gdzie mogłyśmy skosztować typowych dań z regionu Galicji i Hiszpanii ogółem. Szczególnie w pamięci utkwił mi widok przyrządzania ośmiornicy czy kalmarów.
Pomimo pandemii i ograniczeń, moja przygoda z Erasmusem nie mogła być lepsza!
Natalia Łabys